🎾 Bajka O Żółtych Ludzikach
Film /. Baśń O Ludziach Stąd. "Here" we have shiny cars, shiny houses, clean clothes. And stuff. Lots of stuff people "There" do perfectly well without. They eke out a living gathering trash, so they've a lot of time for friendship, philosophy, and enjoyment of simple pleasures. The things that give life meaning.
Bajka o ludziku z plasteliny - Plastusiowy pamiętnik – miała swoją premierę w latach 80., a dokładnie w 1981 roku. Była to wyjątkowa produkcja, którą
Bajka o zlatnom petliću. ALEKSANDAR SERGEJEVIČ PUŠKIN „Bajka o zlatnom petliću“ poznata je bajka ruskog pisca Aleksandra Sergejeviča Puškina. Ovo je poslednje delo te vrste koje je Puškin napisao. Nastala je 1834. godine, a godinu dana kasnije objavljena je u časopisu „Biblioteka za čitanje“.
Kup online https://bit.ly/3o9I74dW nowej serii Kot-o-ciaki Mama potrzebuje trochę dżemu na podwieczorek, ale wszystkie jej przetwory są w piwnicy. Kocięta of
Wysłuchaj bajki „O żółtym tulipanie” aut. M. Różyckiej. Odpowiedz na pytania dotyczące treści opowiadania. Wskaż elementy budowy tulipana i przypomnij sobie
Książka Bajka. O kurce Złotopiórce, która chciała znosić białe jajka autorstwa Marcinkowska-Schmidt Ewa, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie . Przeczytaj recenzję Bajka. O kurce Złotopiórce, która chciała znosić białe jajka. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
Kup online https://bit.ly/3o9I74dRuszający się ząb ciągle nie chce wypaść, więc Pianka końcu musi pokonać lęk przed dentystą i pójść wyrwać ząb
Bajka udostępniona dzięki Fundacji Jim (www.jim.org). Jej bohaterem i autorem jest osoba z autyzmem oraz jej rodzice. Opowiada prawdziwą historię Zaprasza
Przeczytaj recenzję #18 Bajka o wrażliwej królewnie, którą ciągle bolał brzuszek - Bajkowy podcast. empikfoto.pl empikbilety.pl EmpikGO Papiernik Zostań sprzedawcą Empik Premium Empik Pasje Aplikacja mobilna Biznes Pomoc
CgL3. W minionym tygodniu napisała do mnie jedna z Was. (Pozdrawiam ciepło! 🙂 ) Zgłosiła się do mnie z pytaniem co robić w sytuacji, gdy jej 3,5-letnia córeczka boi się wiatru. Czytelniczka opisała, że lęk małej trwa już dość długo – ponad rok – od czasu, gdy dziewczynka przestraszyła się wichury, która napotkała mamę z córką podczas powrotu ze sklepu. Co można zrobić w takiej sytuacji, by wesprzeć małe dziecko? Jak zmniejszyć jego strach i sprawić, by poczuło się bezpieczniej? Przyznam, że dość często po przeczytaniu artykułu „Co robić, gdy dziecko się boi” zwracacie się do mnie w wiadomościach z prośbą o poradę. Są to pytania dotyczące lęków dzieci w różnym wieku. Pomyślałam, że warto rozwinąć ten temat, co w najbliższym czasie zaowocuje kilkoma artykułami na ten temat. Dziś podsuwam pomysł na rozmowę z dzieckiem na temat jego strachu – wspólne czytanie bajki. Opisana wcześniej wiadomość zainspirowała mnie do napisania „Bajki o Wietrze Psotniku”, którą znajdziesz poniżej w tym artykule. Jeśli będzie dla Ciebie pomocna, koniecznie daj mi znać! Jak bajka może pomóc? Bajka, która w jakiś sposób porusza trudny dla dziecka temat, może być pretekstem do zebrania informacji, co dokładnie jest źródłem lęku malucha. W przypadku wiatru – czy jest to hałas, przechylające się drzewa, szarpnięcia wywołane podmuchami. Wiedząc więcej o niepokoju pociechy, zyskujemy pole do rozmowy z nim – możemy wytłumaczyć dlaczego takie zjawiska mają miejsce, ile zwykle trwają, co ludzie robią, aby się przed nimi ochronić. Pamiętaj, nie chodzi o to, by „sprzedać dziecku bajeczkę” i powiedzieć mu, że nie ma się czego bać, ale by wesprzeć go poprzez wyjaśnienie, o co chodzi w trudnej dla niego sytuacji oraz oswojenie z trudnym dla niego tematem. Zadaniem opowieści jest podsuwanie dziecku pomysłów na konstruktywne sposoby radzenia sobie z problemem oraz budowanie w nim umiejętności mówienia innym o swoich trudnościach i poszukiwania pomocy u najbliższych. Co nieco o bajkoterapii przeczytasz tutaj: „Bajki terapeutyczne, czyli baju baj potworze!” Jest to temat rzeka, któremu wkrótce także poświęcę więcej uwagi. 🙂 Bajka o wietrze Poniższa bajka o wietrze dotyka tematu lęku przed wichurą, hałasem i skutkami silnych podmuchów. Wprowadza nas w magiczny świat dziecięcej wyobraźni i pozwala zaprzyjaźnić się z wiatrem psotnikiem oraz zrozumieć jego nie zawsze miłe zachowanie. Jeśli maluch boi się gwałtownych zjawisk atmosferycznych, nie czytajmy mu tej bajki przed snem. Zachęcam, by zabrać się za lekturę w ciągu dnia. Zarezerwujmy sobie trochę czasu. Niech to będzie chwila na spokojną rozmowę, w której okażemy dziecku zrozumienie dla jego strachu. Zamieńmy „nie ma czego się bać” na „rozumiem, że się boisz”. Pokażmy dziecku, że ze strachem można sobie poradzić oraz że warto przyglądać się dokładniej temu, co budzi w nas lęk. Możemy próbować oswoić się z „potworem”, a nawet zaprzyjaźnić z nim! Dajmy dziecku infomację, że my też czasem się boimy i jesteśmy gotowi wspólnie przetrwać dręczące nas, nieprzyjemne obawy. W ten sposób wchodzimy w bardzo ważną rolę bardzo doświadczonego, wspierającego i rozumiejącego towarzysza uczuć dziecka. Każdy maluch właśnie takiego kompana do poznawaniu świata potrzebuje. MIŁEGO CZYTANIA! BAJKA O WIETRZE PSOTNIKU – Haniu, co się stało? – zapytał Dziadek. – Złoszczę się na wiatr! – burknęła naburmuszona Hania marszcząc mocno czoło, aby Dziadek nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że jest naprawdę bardzo, ale to bardzo zła.– Ooo to poważna sprawa. Opowiedz co się stało – zachęcił zerknęła na Dziadka podejrzliwie. Chciała upewnić się czy na pewno traktuje jej problem na serio. Minę miał całkiem poważną, więc postanowiła, że wyjaśni mu dokładnie, co się dzisiaj wydarzyło.– Pojechałyśmy z mamą na zakupy. Kiedy wyszłyśmy ze sklepu, rozpętała się wichura – Hania wstała i rozłożyła szeroko ramiona, aby zobrazować powagę sprawy. – Grzmiało, błyskało i lało! Najgorszy był ten okropny wiatr! Dudnił i huczał. Nic nie widziałam, bo zawiewał mi włosy na twarz. Próbowałam się przed nim ochronić moją żółtą parasolką, ale wtedy stało się coś strasznego. Najpierw wiatr porwał moją parasolkę do góry wraz z innymi parasolami! Wiatr porwał parasole! Na szczęście mama jest wysoka i udało jej się w ostatniej chwili za kijek. Wiatrowi chyba się to nie spodobało, bo jak tylko mama oddała mi parasol, wiatr zdenerwował się, szarpnął za niego kilka razy i zobacz co zrobił!Hania pobiegła do przedpokoju po swój parasol i pokazała go dziadkowi ze łzami w oczach. Wiatr poszarpał parasol Hani. – Ojojoj wygląda jak siedem nieszczęść – powiedział zerknęła na niego podejrzliwie. – Co to znaczy „jak siedem nieszczęść”? – zapytała. – Po prostu bardzo źle – podsumował Dziadek.– Aha! To zgadzam się z Tobą dziadku! – zawołała dziewczynka, a po chwili jeszcze bardziej spochmurniała. – Wiesz dziadku, ja to się boję, że ten niedobry wiatr do mnie wróci. Wydaje mi się, że mnie nie polubił. A co jeśli on jest zły na mnie, że odebrałam mu moją parasolkę? Wichura przyszła za nami do domu, to na pewno wie, gdzie mieszkam! A jeśli wiatr znów zechce psocić i porwie nasz kolorowy parasol z tarasu? Albo mój wiatraczek przyczepiony do barierki balkonu? A co jeśli zrzuci z parapetu ulubione kwiatki mamy?– Wiesz co Haniu, z wiatrem można się dogadać – odpowiedział Dziadek podejrzanie pewnym głosem.– Skąd wiesz? – dociekała w odpowiedzi opowiedział wnuczce swoje wspomnienie z dzieciństwa: – Gdy byłem małym chłopcem wiatr porwał mój ulubiony latawiec. Nagły podmuch zabrał go wysoko, wysoko do nieba, gdy bawiłem się nim na łące. Nie miałem najmniejszych szans go złapać i uratować, bo zaczęło wtedy nagle naprawdę silnie wiać. Pamiętam, że usiadłem na kamieniu i zacząłem płakać. Byłem przestraszony, smutny i zły jednocześnie. Tak jak ty dzisiaj, obraziłem się na wiatr i powiedziałem mu na głos: „Nie lubię cię!”. Wtedy do mnie przyleciał… Latawiec pofrunął z wiatrem wysoko do nieba. Hania otworzyła szeroko oczy. Trochę ze strachu, ale bardziej z ciekawości. – Opowiedz co było dalej! – krzyknęła. Dziadek kontynuował opowieść:– Wiatr zakręcił się wokół mnie, narobił mi bałaganu we włosach i szturchnął lekko przelatującego obok motyla. Zaraz potem zaczął krążyć powoli wokół mojej głowy. Stał się cieplutki i naprawdę miły. Lekko głaszcząc mi policzki, zaczął szumieć mi do ucha wierszyk.– Naprawdę?! – oczy Hani były coraz większe ze zdziwienia. – O czym był ten wiersz? – zapytała. – Wiatr co nieco mi o sobie opowiedział – tłumaczył Dziadek. – Wiesz Haniu, to było bardzo dawno, więc dużo szczegółów nie pamiętam, ale wydaje mi się, że wierszyk brzmiał tak: Przepraszam Cię bardzo za zabranego latawca,nie chciałem, to przypadkiem, za mocno dmuchnąłem w pochmurne dni często mam pracy nieco więcej,zdarza mi się wtedy psocić i dąć trochę zbierają się ciemne chmury,Ja również staję się bardziej ponury. Niebo robi się takie ciemne i szare,nie widać wesołego słońca wcale a wcale. Gdy się zbierają w górze czarne chmurzyska,wzbijam się wysoko nad pola i i ptaki wołają mnie wtedy do pomocy,czasami w dzień, a czasem w środku naprawdę dużo pracy! Muszę dmuchać i szaleć i pędzić co tchu!Przepędzam burze i chmury, by było pięknie co prawda, że nieco przy tym psocę,porywam parasole albo zrzucam drzewom zrywam sąsiadowi pranie ze sznurka,bałaganię trochę na tarasach i wiem wtedy naprawdę można się mnie przestraszyć,bardzo hałasuję i trudno się gdzieś przede mną mi, że straszę, broję i przynoszę żebyś wiedział, że dmucham po to, by świat był jak najszybciej spokojny i jaśniutki!To dzięki mnie ciemne chmury znikają za górami,przepędzam je, by nie trzeba było ciągle chodzić z tym mam różne inne ważne i chłodzę w upały, wedle uznania!Pomagam też mleczom rozsiewać nasionka,niosę hen, hen daleko piękny śpiew wiatrakiem w młynie, który mąkę daje,Poruszam łodzią na wodzie, gdy w miejscu pochmurne dni to pewnie lepiej Ci w domu niż ze mną na dworze, ale pamiętaj, że w te ładne może być ze mną fajnie i w górach i nad morzem! Możemy wtedy razem pobawić się papierowymi łódkamialbo pokręcić wspólnie kolorowymi wiatraczkami!Lubię też bardzo puszczać na niebie latawcealbo leżeć w trawie lub posiedzieć na ławce! Ja mam czas na spotkania świątek, piątek i niedziela!Pomyśl, nie chciałbyś mieć wiatru za przyjaciela? Hania w milczeniu wysłuchała opowieści Dziadka. Gdy skończył jej policzki zalały czerwone rumieńce. Nie pomyślała w ogóle o tym, jak ważną pracę ma wiatr! Zupełnie nie zauważyła, że to dzięki niemu, po każdej burzy wychodzi słońce. A czasem nawet pojawia się tęcza. To właśnie wiatr przepędza daleko ciemne chmury, których sama tak bardzo nie lubi. – Och Dziadku! – krzyknęła dziewczynka. – To wiatr, mimo, że wygląda groźnie, wcale nie chce nam zrobić krzywdy. On po prostu przepędza złą pogodę. – Wiesz Haniu, ja od tamtego spotkania z wiatrem na łące też właśnie tak sobie o nim myślę – powiedział Dziadek.– Postanowiłam odbrazić się na wiatr! – oświadczyła głośno Hania. – Tak, wnoszę oficjalne postanowienie, że chcę się z wiatrem polubić! Dziadek zerknął za okno. W kropelkach wody na szybach mieniły się ślicznie promienie słońca.– Zobacz Haniu. – powiedział Dziadek pokazując na ogród – Znów jest piękna pogoda, co oznacza, że wiatr właśnie skończył swoją pracę. Myślę, że dobrym sposobem na pogodzenie się z nim, będzie wspólne puszczanie latawców. Hania z uśmiechem zerwała się na równe nogi. Tak, z pewnością była już gotowa, by porozumieć się z wiatrem.– Nie ma na co czekać! Pomożesz mi Dziadku zrobić latawiec w kształcie motyla? Zawsze o takim marzyłam. Myślę, że wiatr go bardzo polubi! – Pomogę Ci Haniu – powiedział Dziadek. – Możemy też spróbować po Waszej wspólnej zabawie namówić wiatr, aby dał się złapać do słoika, żebyś mogła mu się lepiej przyjrzeć. Co Ty na to?– Och Dziadek, jesteś najlepszy! – Krzyknęła Hania i mocno się do niego przytuliła. Dziadek pomógł zrobić Hani piękny latawiec w kształcie motyla. Wiatr rzeczywiście bardzo go polubił! Wiatr dał się namówić i zgodził się na chwile schować do słoika. Było tam tak spokojnie i cicho, że aż zasnął. Hania po jakimś czasie postanowiła go jednak wypuścić. Bez wiatru przecież na niebie zgromadziłoby się przecież mnóstwo czarnych chmur! KONIEC A może teraz Wy zaprojektujecie swój własny latawiec i namówicie wiatr na wspólną zabawę na łące? 🙂
Bajka Żegoty – interpretacja | wypracowanie Bajka Grockiego opowiedziana przez Żegotę, czyli opowieść o ziarnie, zawarta została w pierwszej scenie trzeciej części „Dziadów”. Mężczyzna tytułujący się żartobliwie szlachcicem sejmikowym (w ten sposób chce skłonić innych do wysłuchania jego słów) opowiada ją zaraz po relacji Jana Sobolewskiego, który mówił o młodzieńcach wywożonych na Sybir. Dzięki temu chce wlać optymizm w serca współwięźniów, pokazać im, ze istnieje nadzieja na lepszą przyszłość. Wypowiada przecież następującą kwestię: Lubo car wszystkie ziarna naszego ogrodu / Chce zabrać i zakopać w ziemię w swoim carstwie, / Będzie drożyzna, ale nie bójcie się głodu; / Pan Antoni już pisał o tym gospodarstwie. Treść bajki Gdy Bóg wypędzał ludzi z Raju miał świadomość, że musi im pomóc, by nie umarli z głodu. Nakazał więc aniołom przygotować zboże i rozsypać ziarno na ludzkiej drodze. Adam nie wiedział, co z nim uczynić, więc zostawił je rozrzucone. Jednak zwróciło ono uwagę diabła. Chcąc ukryć je przed ludźmi i nie dopuścić do realizacji planu Najwyższego, postanowił je zakopać. Pewny swego zwycięstwa zaśmiał się w głos i zniknął. Wiosną, pomimo jego najszczerszych starań, w tych miejscach wyrosły bujne źdźbła. Żegota kończy swe opowiadanie następującymi słowami: O wy! co tylko na świat idziecie z północą, / Chytrość rozumem, a złość nazywacie mocą? / Kto z was wiarę i wolność znajdzie i zagrzebie, / Myśli Boga oszukać - oszuka sam siebie. Sens i symbolika Bajka Grockiego odwołuje się do odwiecznego cyklu wpisanego w przyrodę. Znany jest on już z mitologii (Izys i Ozyrys, Demeter i Kora), a dotyczy wciąż powtarzającego się rytmu życia, jego nieprzerywalności. Wyraźnie nawiązuje także do przypowieści o siewcy, w której ziarno oznacza słowo Boże, a to, co z niego wyrośnie, stanie się wartościowe. W kontekście historii przytoczonej przez Jana Sobolewskiego ziarnem stają się ludzie wywożeni na Sybir i cierpiący prześladowania ze strony zaborców. Chociaż, podobnie jak diabeł w bajce, oprawcy starają się zniszczyć owo ziarno, doprowadzić do tego, by stało się bezwartościowe, ich plan skazany jest na niepowodzenie. Na gruncie użyźnionym tą wielką ofiarą wyrosną kolejne pokolenia, dla których patriotyzm i wolność będą miały szczególne znaczenie. W ofierze ludzi cierpiących prześladowania za ojczyznę można dostrzec także podobieństwa z ofiarą Chrystusa. W świecie uświęconym tym aktem powstało nowe społeczeństwo kierujące się chrześcijańskim kodeksem wartości. Z kolei poświęcenie mieszkańców Rzeczpospolitej ma doprowadzić do tego, że kolejne generacje będą pielęgnować miłość do ojczyzny i wolności, będąc przy tym zdolnymi do poświęceń. Rozwiń więcej
W pięknej dolinie, tuż pod starym lasem mieszkała sobie Babcia Janina. Była ona prawdziwą przyjaciółką zwierząt. Wokół jej malutkiego domku pasły się krowy, owce, kozy. Miała też niewielkie stado kur i kaczek. Za domem był ogródek, w którym aż roiło się od małych żyjątek. Wśród nich była rodzina dżdżownic, która mieszkała w ogrodzie Babci Janiny od wielu pokoleń. I to właśnie o tych małych stworzeniach będzie ta opowieść. Wśród nich mieszkała dżdżownica Helena. Nie był ona jednak zwykłą dżdżownicą – była o połowę krótsza od innych. Miało to związek z przykrym wydarzeniem z jej dzieciństwa, kiedy to Helenka wybrała się na samotny spacer. Ponieważ dżdżownice to wyjątkowo małe i bezbronne stworzenia, Helenka pełzła nie zauważona przez nikogo. Z czasem stało się to dość uciążliwe, bowiem kiedy chciała porozmawiać z jakimś większym zwierzęciem np. koniem lub choćby kotem – nikt jej nie mógł dojrzeć w trawie. Tak też było i tym razem. Nieszczęśliwie Helenka na swej drodze spotkała wracającą z pastwiska krowę Mućkę, która, jak zwykle zamyślona, wolno toczyła się w kierunku Heleny. Krowa przechodząc nadepnęła na dżdżownicę. Jak zapewne już wiesz, dżdżownice mają niezwykłą cechę. Jeżeli w jakiś sposób stracą kawałek swojego długiego ciałka, mogą żyć nadal. Odtąd Helenka była o połowę krótsza od innych dżdżownic. Nie było jej z tego powodu łatwo. Inne dżdżownice śmiały się z niej i dokuczały. Było jej strasznie przykro. Co gorsza, gdy patrzyła w lustro wcale się sobie nie podobała. – Jestem brzydka i pokraczna – myślała o sobie. Strasznie chciała wyglądać jak inne powabne dżdżownice. Gdy chodziła jeszcze do szkoły koleżanki podśmiewały się po kątach z jej wyglądu. – Pędrak! Pędrak! – Wolały za nią. I choć rodzice bardzo ją kochali i powtarzali jej, że wygląd nie jest najważniejszy, że jest piękna tylko odrobinę krótsza, przez co wyjątkowa, postanowiła, że gdy tylko skończy szkołę zaszyje się pod ziemią i już nikt nigdy nie będzie się z niej wyśmiewał. Tak też zrobiła. Jak tylko odebrała świadectwo, zaszyła się pod ziemią. Tam całymi miesiącami ryła w ziemi i robiła tunele. O czasu do czasu spotykała swojego przyjaciela kreta Alfreda. Ponieważ krety prawie nic nie widzą, dla Alfreda nie miało znaczenia, że Helenka jest krótsza niż inne dżdżownice. Helenka całymi dniami pracowicie drążyła nowe tunele. Z dnia na dzień szło jej to coraz lepiej. Tunele były ładne, przestronne, miło się w nich mieszkało. Jednak życie pod ziemią nie było łatwe. Często czuła się samotna, ale najbardziej brakowało jej widoku słońca. Któregoś dnia, skuszona blaskiem promienia wpadającego do jednego z wydrążonych tuneli, wyszła z pod ziemi by ujrzeć wytęsknione przez nią słońce. Nieśmiało wyjrzała ze swojej norki. Na zewnątrz było przyjemnie i ciepło. – Pogrzeję się trochę i zmykam – postanowiła. Delektowała się muskającymi ja promieniami słońca, leciutkim wietrzykiem, i wszystkimi odgłosami łąki, których tak dawno nie słyszała. W oddali szczekał pies, szeleściły już dawno rozwinięte listki, na okolicznych drzewach w sadzie ćwierkały skowronki. Helenka poczuła ogromną tęsknotę za tym co postawiła zostawić zaszywając się pod ziemią. Wydawało jej się, że ogród jest piękniejszy niż zwykle. Przez chwilę pożałowała swojej decyzji, ale od razu przypomniała sobie twarze śmiejących się z niej innych dżdżownic. Choć z tęsknotą w sercu z, postanowiła jednak wrócić pod ziemię zanim ktoś ją zauważy. Już wchodziła z powrotem do swojej norki, kiedy usłyszała, że ktoś wola jej imię. – Helenko, Helenko zaczekaj!! – A niech to! Ktoś mnie widział!!!- spanikowała. – Helenko to ja Hermenegilda! – Helena nie wierzyła własnym oczom. Hermenegilda była jedną z tych dżdżownic, które niegdyś najbardziej jej dokuczały! Niechętnie odwróciła się w jej kierunku i.. oniemiała ze zdziwienia. W jej kierunku wolno toczyła się ogromna, gruba, spocona dżdżownica. W niczym nie przypominała tej gibkiej dziewczyny z czasów szkolnych. Helenka czuła, że już nie ma się czego obawiać. Hermenegilda zatrzymała się by odsapnąć. – Łatwy kąsek dla zgłodniałej kury – pomyślała w duchu Helena. Przyglądały się sobie chwile z zaciekawieniem. – Dawno cię nie widziałam – zaczęła Hermenegilda. Helenka nie była zdziwiona. Wszak wszyscy mieszkańcy ogrodu Babci Janiny wiedzieli, że postanowiła ukryć się przed światem drążąc tunele głęboko pod ziemią. – Wszyscy o tobie mówią – ciągnęła dalej Hermenegilda. Ostatnią rzeczą jaką chciała Helenka to by znowu ją obgadywano. Pożegnała się więc z dawną koleżanką i odwróciła się w kierunku norki. – Helenko zaczekaj! – krzyknęła tamta. – Sprawiłaś, że wszyscy mieszkańcy babcinego ogrodu żyją jak w raju – Helenka popatrzyła na nią zdziwiona. – Rozejrzyj się dookoła- Hermenegilda nie dawała za wygraną – czy widzisz te piękne rośliny wokół nas? Spójrz jak pięknie wszystko rozkwitło. Sprawiłaś, że w ogrodzie wyrosły najprzeróżniejsze gatunki kwiatów, które nigdy nie chciały tam wyrosnąć. Jest ich tyle, że pszczoły nareszcie mają skąd zbierać pyłek kwiatów, a miodu nigdy nie brakuje. Okoliczne krowy, konie, kozy i owce mają w tyle trawy do jedzenia, że Babcia Janina nie musi już szukać nowego miejsca na wypas bydła. Nawet stary żółw Leopold, który ledwie chodzi bo bolą go stawy, ma pod nosem całe kępy liści mleczu na śniadanie. A Babcia Janina codziennie robi wielkie bukiety kwiatów i nie martwi się, że kiedyś wyrwie wszystkie, bo codziennie wyrastają nowe. A warzywniku wyrosła tak ogromna dynia jakiej jeszcze nikt nie widział! Będą z niej przetwory na cały rok! Marchewka, pietruszka, ogórki i inne warzywa rosną tak szybko, że ludzie nie nadążają z ich zrywaniem. Wszyscy są szczęśliwi bo nikt nie martwi się o to czy w zimie będzie jedzenie. Już teraz jest go tyle, że starczy na cały rok! Ogród, sad i warzywnik Babci Janiny jeszcze nigdy nie wyglądały tak pięknie. To Twoja zasługa Helenko!! – Helenka słuchała z niedowierzaniem. Przecież cały rok siedziała pod ziemią i ryła pracowicie kilometry tuneli, w czym więc się przysłużyła tak bujnej roślinności i urodzajom w okolicy skoro nie ani razu nie wyszła z pod ziemi??? – Nie bądź zdziwiona droga koleżanko – rzekła inna dżdżownica, która schowana do tej pory za liściem słonecznika postanowiła wyjść i z ukrycia. – To wszystko prawda Helenko – ciągnęła dalej – ziemia jest tak urodzajna dzięki Tobie. Tysiące Twoich tuneli sprawiło, że jest pulchna i dotleniona jak nigdy dotąd. To dlatego wszystko na około nas tak pięknie rośnie. Udowodniłaś, że my dżdżownice jesteśmy pożyteczne, a Ty choć krótsza, jesteś najbardziej pracowita z nas wszystkich. Chcemy ci podziękować i przeprosić za wszystkie przykrości, których doświadczyłaś. Wokół Helenki gromadziły się różne zwierzęta i wpatrywały się w nią z wdzięcznością. Odtąd Helenka była najszczęśliwszą dżdżownicą w okolicy. Nareszcie nikt jej nie dokuczał, inne zwierzęta traktowały ją z szacunkiem i uznaniem, a koleżanki ze szkoły przychodziły po drobne porady. Wkrótce założyła „Ogrodowy Klub Dżdżownic”, w którym uczyła swoich pobratymców sztuki drążenia tuneli. Ogród babci Janiny wyglądał już zawsze olśniewająco, i choć ona sama nie wiedziała czyja to zasługa, czuła się bardzo szczęśliwa. Nawet Hermenegilda była wdzięczna Helence – ucząc się od niej pracy pod ziemią schudła o połowę, i znów wyglądała jak dawniej. Traktowała Helenę jak najlepszą przyjaciółkę i pamiętała by nie dokuczać innym stworzeniom. Choć z początku nieufna, Helena wybaczyła swoim koleżankom wszystkie przykrości. Nareszcie poczuła się jak członek wielkiej rodziny i już nigdy nie była samotna – wszędzie miała wielu przyjaciół.
bajka o żółtych ludzikach